wtorek, 5 czerwca 2012



28 kwietnia 2011
Dziś byłam na pogrzebie.Od momentu kiedy byłam na leczeniu nie znoszę pogrzebów ,nie cierpię.Niestety tak wyszło że musiałam teraz iść ,to była moja chrzestna ,która chorowała na marskość.Nie wiem czy spowodowana którymś wirusem ,ale teraz to nie istotne.Pogrzeb jak to pogrzeb ,chwila zadumy ,refleksji tyle że mi on na dobre nie wyszedł.Ja zagłębiałam się bardziej niż inni ,zastanawiając się nad sobą jak ja będę długo żyć i jakie to będzie życie.Nie mam jeszcze marskości,ale mam świadomość co wirus może zrobić i jakie są jego konsekwencje.Również jestem świadoma tego że On tylko śpi i że się może kiedyś obudzić. Na pogrzebie oczywiście spotkała się cała rodzinka dalsza i bliższa .Ja obserwowałam ukradkiem kuzynostwo, każdego z osobna i doszłam do wniosku ,że bardzo się wszyscy postarzeliśmy ,co prawda dawno ich nie widziałam ,ale daje się zauważyć jak ten czas nie ubłagalnie biegnie.Niedawno byliśmy dziećmi potem młodzieżą a teraz poważnymi ludżmi ,wszyscy przed lub po 40.Każde ze swoimi dziećmi,tyle że te dzieci to już młodzież,tylko patrzeć jak dziadkami będziemy.Szkoda że nie można zatrzymać czasu.
kinga (20:4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz