poniedziałek, 4 czerwca 2012



10 stycznia 2010
Czy ten dzień dziś się skończy?Trzyma mnie dalej , już zjadłam 3 ibupromy i nic.Dosyć że ból fizyczny to jeszcze psycha siada.Pierwszy raz wysłałam dziś sms-a do przyjaciela niedoli , przyznałam się że wymiękam. Chyba naprawdę ze mną coś nie tak , nigdy wcześniej mu nie mówiłam , że ze mną tak kiepsko.Zadzwonił od razu , tyle że ja nie chciałam z nim gadać .Pewnie się obraził , ale ja nie potrafiłam mu przekazać tego co bym chciała . Na leczeniu nauczyliśmy się wzajemnie okłamywać , ale to tylko dlatego , żeby nie martwić tej drugiej osoby . I tak wiemy jak jest nam ciężko , jak czujemy się nie rozumieni przez osoby zdrowe.Podczas leczenia nasza psychika jest bardzo wrażliwa , potrzebujemy kontaktu z innymi ludżmi , a ja jak pisałam wcześniej zostałam z tym wszystkim sama i jest mi bardzo bardzo ciężko.Mam nadzieję , że wszystko wróci do normy po zakończonym leczeniu.Ostatnio zauważyłam , iż interferon nie tylko uszkadza koncentracje , np. chcę komuś coś powiedzieć i zapominam jakie mam użyć słowo w danym momencie. Denerwuję się wtedy strasznie , potrafię nawet krzyczeć na tę osobę , że nie chce mi podpowiedzieć jakiego ja chcę użyć słowa.Robi się jakaś luka w mózgu.Jak również zauważyłam , że zaczynam się jąkać wcześniej mi się to nie zdarzało.Do końca terapii zostało mi tylko 10 zastrzyków , myślałam , że mój organizm przyzwyczaił się do interferonu , a tu okazuje się , że nici .Dalej daje mi popalić, nie odpuszcza za cholerę .Boję się jak zareaguje wtedy , kiedy już nie będę go brała.Czasami już woła o swoją dawkę interku i jak wezmę go czuję się o wiele lepiej. Nigdy nie brałam narkotyków , ale myślę , że tak mają narkomani na głodzie. A z tego co wiem , nie którzy po leczeniu tak mają . Głód interferonowy.Kolejnym moim lękiem jest to , że nie uda mi się leczenie i znów będę musiała stanąć do walki.Niestety to się zdarza dość często. Ostatnio na necie wyczytałam w jakiejś publikacji , iż leczenie udaje się za pierwszym razem połowie leczonych.Oczywiście wiedziałam wcześniej , że mam 40-50% szans na wyleczenie.Ja jednak na to nic nie poradzę , że się boję.Podstawą na leczeniu jest nastawienie optymistyczne , ja nigdy  nie byłam optymistką , chociaż na początku leczenia może tak , zawsze biorę jakiś zapas , że może coś po drodze wyskoczyć.Dlatego też podchodzę do wszystkiego z rezerwą  i jestem przygotowana na kolejną walkę w razie gdyby czekała mnie taka ewentualność. Mam jednak cichą nadzieję , że nie będę postawiona przed taką decyzją.
kinga (20:37)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz