poniedziałek, 4 czerwca 2012



14 lutego 2010
Dziś trochę historii.Często zastanawiam się , gdzie mogłam zostać zakażona moim wirusem. Lekarz po biopsji powiedział mi , że do zakażenia mogło dojść 3 - 4 lata temu , czyli wyszło by mi u dentysty. Ale tak naprawdę to ja nie wiem , gdyż jestem po kilku operacjach.Jako 11 letnie dziecko bardzo ciężko zachorowałam . Na początku nikt nie wiedział co mi właściwie jest , bardzo bolała mnie szyja . To był tak silny ból , że wyłam , tego nie da się opisać . trafiłam do wojewódzkiego szpitala. Diagnoza-rak , nie umieli mi pomóc , nie wiedzieli co mają ze mną  zrobić. Kiedyś medycyna nie była na tak wysokim poziomie jak teraz.To był rok 1984 . Lekarze ze szpitala postanowili przetransportować mnie do szpitala w Warszawie Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu .Co to była za podróż hmmm. Mała karetka pogotowia (kiedyś były to samochody jak teraz chyba ford kombii) , wsadzili mnie tam do niej , do dego sanitariusz, kierowca i moja matka.droga była straszna cały czas wymiotowałam , bolała mnie szyja , no ale dojechałam .Trafiłam na 5 piętro tego szpitala neurochirurgię .Dodam tylko , iż w ówczesnym czasie na miejsce do tego szpitala czekało się do 5 lat nawet.Szczęście w nie szczęściu , że ja dostałam się od razu.Lekarze z CZD nie wiedzieli co mi jest byłam takim pierwszym przypadkiem.Pamiętam kiedy weszłam na oddział podszedł do mnie chłopak , był rok starszy ode mnie . Spojrzał na mnie i zapytał jak mam na imię, ja mu odpowiedziałam , a on mi powiedział ,że piegi dodają urody hehe ja mam te piegi , dziś się uśmiecham do tych wspomnień , ale wtedy to było dla mnie takie ważne i miłe.Któregoś dnia , podeszłam pod gabinet lekarzy i podsłuchałam jak o mnie rozmawiają , usłyszałam , że mam raka.Lekarze wezwali moich rodziców na rozmowę , usłyszeli od ordynatora tego oddziału ,iż nie mogą nic ze mną zrobić , nie potrafią sam ordynator powiedział , że musiałby przestudiować tyle jeszcze co na uczył się do tej pory.Rodzice postanowili , że zabierają mnie z tego szpitala.Ordynator powiedział im ,że ja drogi powrotnej nawet nie przeżyje. Oni chcieli mnie przetransportować helikopterem do Łodzi do szpitala Kopernika. Po kilku dniach zadzwonił do nich młody lekarz z CZD , który powiedział , że on się podejmie mojej operacji , chociaż nie gwarantuje mojego przeżycia.Po długich namysłach rodzice zgodzili się na to. Lekarz ten nazywa się Marcin Roszkowski . 13 grudnia 1984 roku odbyła się moja pierwsza operacja , która trwała prawie 6 godzin i była nie zwykle skomplikowana . Dziś zastanawiam się jak ona w sumie była przeprowadzona , miałam rozcięte  między innymi   podniebienie .Po tej operacji było już wiadomo , że to nie był rak.Był to ropień na kręgosłupie szyjnym. Po dwóch tygodniach kolejna operacja , z kości biodrowej był wykonany przeszczep , na kręgosłup  szyjny.Mam zrekonstruowane półtora kręga szyjnego , który uległ zgniciu w wyniku tego ropnia. A więc jestem cięta na szyji z tyłu głowy , do tego była tracheotomia (nie wiem czy poprawnie  napisałam)  , jak również   na głowie mam 2 cięcia , założone miałam tam wyciągi półtora kilogramowe , przez dwa tygodnie.Po operacjach , nie mówiłam , nie chodziłam przez kilka tygodni. pewnego razu poprosiłam mamę aby dała mi lusterko , gdyż chciałam się zobaczyć jak wyglądam.Przed operacja miałam zgolone włosy na łyso , zostawili mi tylko grzywkę , głupio nie wiem po co hehe.Mama nie chciała mi jednak podać tego lusterka , bała się mojej reakcji. Wtedy jeszcze nie mówiłam , pisałam wszystko na kartkach.W końcu   mi podała to lusterko, co zobaczyłam?Ufo - zgolona łepetyna na głowie 2 druty , do tego przymocowane dwa ciężarki a z przodu szyji rurka tracheo .Czy się przestraszyłam , chyba nie , dla mnie było to jakieś normalne.Po kilku tygodniach wyjęli mi tą rurkę mogłam normalnie gadać , zaczęłam uczyć się na nowo chodzić i przez rok chodziłam w kołnierzu ortopedycznym.Dodam jeszcze , iż  takiego bólu jak wtedy nie doświadczyłam , nigdy w życiu jak wtedy . Prosiłam Boga żeby mnie wtedy zabrał , modliłam się aby coś w końcu zrobił , prosiłam rodziców aby zgodzili się na tą operację bo ja nie mogłam już znieść tego bólu . Aby się położyć do łóżka , łapałam się za ten kołnierz  i trzymając się go starałam się położyć. Tego bólu nie da się opisać .Wtedy dostałam prawdziwą szkołę życia . Wspomnienia te są we mnie do dziś i pewnie pozostaną na zawsze.Nauczyło mnie to pokory , współczucia i wytrwałości.Przede wszystkim bardzo jestem wdzięczna temu lekarzowi , który zgodził się mnie operować , bo dzięki niemu żyje.Kiedy piszę teraz te wspomnienia czuję się jakbym jeszcze raz wchodziła na ten oddział , czuję się jakbym znów miała te 11 lat i idę dzielnie nie wiadomo po co, po śmierć czy życie?Jednak życie. Dziś już też wiem co było przyczyną moich ropni, bo nie był to odosobniony przypadek , było ich kilkanaście .Po 20 latach dopiero dopatrzył się pewien starszy chirurg , moje ropnie robiły się przez gronkowca złocistego. Po tamtych operacjach , miałam jeszcze rzut na lewym ramieniu. Jako 19 latka miałam zrobioną operację . Wyczyścili mi tą rękę , a po  tem , gdy miałam 29 lat następny rzut , ta sama ręka . Ból nie do wytrzymania . Poszłam do lekarza , oczywiście nie poznali się , prosiłam , aby przepisali mi antybiotyk , wiedziałam ,że robi się ropień . Niestety pan doktor powiedział , że to nie ropień a po prostu nadwyrężony mięsień. Przepisał jakieś maści , które nic nie pomagały . Było coraz gorzej , ból tak okropny , że nic nie pomagało. Przez tydzień czasu brałam bardzo silne dawki ketanolu , nic to nie dawało .To był taki ból , że nie pamiętam dnia ani nocy przez tydzień czasu.W końcu trafiłam do innego lekarza, który od razu powiedział że to ropień . Trafiłam do chirurga , który powiedział , że trzeba natychmiast zrobić operację.Ja powiedziałam , aby czyścił to ambulatoryjnie , nie zgadzam się na operację , gdyż po cesarskim cięciu nie mogłam wybudzić się z narkozy (*byłam nie przytomna przez 2 dni , pielęgniarki mi póżniej powiedziały że myślały , iż nie przeżyję)Chirurg powiedział , że on mi tego nie wyczyści.Pojechałam prywatnie do innego chirurga , trafiłam na starszego lekarza, który powiedział , że on mi to zrobi , bez narkozy.Podali mi znieczulenie miejscowe i zaczęło się.Znieczulenie nie zadziałało , ropień był olbrzymi .Zciągneli mi półtora litra ropy, smród z tego był niesamowity.Pielęgniarki z innych pokoi przychodziły patrzeć jak ja to wytrzymuję , przecież darłam się z bólu na całą spółdzielnię.Na koniec spadło mi ciśnienie i zasłabłam.Ale odbyło się bez narkozy.Wtedy tez ten chirurg odkrył , że mam gronkowca. Wzięłam na to antybiotyki oraz autoszczepionkę .Czy mam go dalej?Nie wiem i już nawet nie chcę wiedzieć. Od tamtego czasu na szczęście nie mam ropni.Wzięło mnie dziś na wspomnienia , chyba tego potrzebowałam .Podsumowując , jeśli mi ktoś mówi , że go coś boli , to chyba nie wie co to ból .Są różne bóle , może nie wszyscy mają taki próg wytrzymałości , ale jeśli występuje taki ból i się prosi Boga o śmierć , to gorszego już chyba nie ma.Podejmując się tego leczenia wiedziałam , ze tu też będą bóle , ludzie się właśnie ich najbardziej boją na tym leczeniu. Ja od początku , jeszcze przed terapią wiedziałam , że wytrzymam to , w porównaniu z tamtym bólem to jest pestka.Czasami rozmyślam sobie jak wygląda to moje życie , doszłam do wniosku że jestem wybrana przez Boga , On mnie wystawia na próby , nie wiem ile jeszcze zniosę , nie wiem co mnie jeszcze czeka ale wiem jedno , jestem coraz silniejsza psychicznie. To nic że czasami upadam, że życie mnie nie rozpieszcza , ale podnoszę się i idę dalej moją krętą drogą , która wiedzie pod górę . 

kinga (20:21

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz